Święta.

Święta Bożego Narodzenia to najpiękniejsze, choć nie najważniejsze święta w roku. Chyba praktycznie w każdym domu w dniu Wigilli wygląda się pierwszej gwiazdki na niebie aby móc zasiąść wspólnie z rodziną do stołu. 
Naszym rodzinnym spoiwem była Babcia Marysia. To dzięki niej przy stole zasiadało 12 osób. Jej bułka z makiem do dziś jest w mojej pamięci. Niestety nie miałam okazji poprosić o przepis, więc nigdy nie odwazylam się jej zrobić. Pewne smaki wolę zachować jako pyszne wspomnienie. Z kolei moja ciocia jest mistrzynią w barszczu, pierogach, uszkach, krokietach, rybach. Moja mama robi najlepszą warzywną sałatkę. Jest to jedna z nielicznych potraw, którą robię tak jak ona. Nie wiem kiedy święta zaczęły być dla mnie koszmarem, ale niestety było to dość szybko. Niby z wiekiem wszystko się idealizuje, ale moim jedynym cudownym wspomnieniem było odczytanie fragmentu Pisma Świętego, modlitwa i śpiewanie kolęd. Co prawda ja tylko mruczałam pod nosem, bo od gówniarza byłam świadoma mojego wokalnego "talentu" ! 
No i najgorsza dla mnie część to opłatek.Jak już był moment dzielenia się opłatkiem moje ręce pocily się i dopadało mnie odrętwienie. Co roku te same życzenia- o szkole, zdrowiu, pieniądzach, itp.
Z każdym rokiem zanikało to, aż w pewnym momencie ograniczyło się do przeczytania Pisma Świętego i dzielenie się opłatkiem, a śpiewanie zastąpiły kolędy w telewizji. Chyba również stres i nerwy, towarzyszące podczas przygotowań, odcisnęły swoje piętno. Teraz jestem dorosła. Mam swoją rodzinę w postaci upierdliwego męża, potocznie starego lub Łukaka. Nie wyobrażam sobie abym nie mogła zjeść barszczu z uszkami, ryby po grecku, krokietów, itd. Pomimo ogromu pracy - uwielbiam to robić! Mój mąż, Łukakunia jest moim najlepszym wsparciem w kuchni jakim miałam do tej pory. Jemu pozostawiam pieczenie makowca, sernika. Czasem wynajmuje go do tej brudnej roboty jaką jest krojenie cebuli czy obieranie warzyw na sałatkę. Ogólnie fajnie mi się z nim gotuje i chyba nie ma takiej możliwości aby mógł się z tego wymigać.
U mnie, co roku, jest ta sama historia. Obiecuję sobie, że nie będę dużo gotować i spędzać 3/4 wolnego czasu w garach, ale jest jak jest. Całe 365 dni czekam aby zjeść barszcz z uszkami!Święta bez nich nie miałaby sensu dla mnie. 
No i co najważniejsze- w mojej rodzinie nie było alkoholu w Wigilię i tej zasady również przestrzegam.
Już na początku grudnia robię listę potraw oraz zakupów. To drugie to duże przedsięwzięcie, ponieważ mieszkamy w Edmonton. Żeby dostać wszystkie produkty, które potrzebuję na potrawy, muszę trochę pokombinować. No i co najważniejsze nie mogę niczego zapomnieć, bo jeśli czegoś zabraknie to wyprawa do polskiego sklepu jest niezłą wycieczką.
Najzabawniejsze we mnie jest to, że ja najpierw myślę o jedzeniu, a później o prezentach ha ha. Zawsze kupuje tydzień przed.
Oczywiście dla męża jeśli masz już pomysł to natychmiast go realizuję i w rezultacie dostaje prezent długo przed Świętami. Tak jak w tym roku- sprawiłam mu całkiem niezły ekspres do kawy, bo jest jej miłośnikiem.
No i wyjątkiem jest kiedy robię paczkę do Polski to też miesiąc wcześniej, ale prawdziwe szaleństwo, jeśli w ogóle można nim nazwać moje zakupy, zaczyna się kilka dni przed Świętami.
Nie pojmuje jak to jest możliwe, że mam świetną listę prezentów, ale jak przychodzi co do czego to koncepcja idzie w łeb i zaczynam od nowa burze mózgów. Wpadam w panikę i w ostateczności kupuje całkiem co innego.
Uwielbiam robić prezenty i niespodzianki, choć sama nie przepadałam za byciem obdarowywaną. Lecz z wiekiem to wszystko zmieniło się. Lubię okres świąteczny, lubię wprowadzać dekorację już miesiąc przed; zapach cynamonu, goździków, pomarańczy gości w powietrzu; atmosferę jaka temu towarzyszy pozytywie mnie nastraja. Nie mam już nic przeciwko puszczanym w tym klimacie piosenkom w radiu. Nawet polubiłam dostawać prezenty. Czerpię z tego prawdziwą radość.

Jedna przykra rzecz - czasem dopada mnie smutek, że w tym roku będziemy tylko we dwoje. Nie będzie hałasu, zamieszania, krzyków, śmiechów. Będzie nadzwyczaj spokojnie.
Ale w końcu wybierając taki kraj do życia, wiedziało się na co człowiek się pisze.
Zawsze na pocieszenie zostaje jest skype.
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma !



madziuchowe_life


Komentarze

  1. Bardzo dużo robisz na święta. My zwykle robimy kolację na 2-3 dania i do tego robię 1 ciasto dla nas i piekę też coś dla sąsiadów. Lubię święta w Kanadzie i staram się nie skupiać na tym, że nie ma rodziny dookoła. Mamy siebie, jesteśmy dla siebie najważniejsi i tylko to się liczy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic mi nie mów. Co roku ta sama historia, ale chyba naprawdę lubię to robić. Zgadzam się, jak mamy swoją drugą połówkę to jest całkiem inna bajka :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

#49 RECENZJA "Nie ufaj nikomu" Kathryn Croft

#48 RECENZJA "Zerwa" (Tom V) Remigiusz Mróz

#55 RECENZJA "Chłopiec, który widział" (Tom II) Simon Toyne